sobota, 23 maja 2015

Jedz normalnie

Od jakiegoś czasu obserwuję dziwne zjawisko. Czy to dotyczy anorektyczek, czy wychodzących z choroby anorektyczek, czy fit freaków, czy wegetarian, czy innych osób dbających o to, co znajduje się na ich talerzu. Gdy tylko opublikują w "internetach" swój jadłospis, prędzej, czy później pojawia się komentarz: "Zacznij jeść normalnie". A co to znaczy normalnie? Otóż dla naszego cudownego zasiedziałego na kanapie przed telewizorem społeczeństwa, oznacza to ni mniej ni więcej, niż kanapka z masłem i wyrobem wędlinopochodnym na śniadanie, potem jakaś słodka bułka zapita Colą, na obiad schabowy panierowany z ziemniakami i surówką, potem jakiś baton i na kolację znów biała buła, tym razem niech będzie z pasztetem z alu-packa. To znaczy normalnie. Jeśli tylko ktoś bardziej świadomie wybiera swoje produkty (abstrachując juz od tego, czy jego dieta to 1000kcal czy w pełni zbilansowany jadłospis), zaraz od tej "normy" odbiega i należy mu doradzić, by lepiej tego nie robił. No, bo przecież to chore wyliczać makro, czytać etykiety, prowadzić dziennik. Jasne, chore jest to, gdy męczysz się sam ze sobą, obliczenia i cyferki panują nad Tobą, a nie odwrotnie. Ale jeśli czujesz się dobrze, osiągasz super efekty, łącząc wiedzę, świadomość i praktykę to właśnie JESZ NORMALNIE! Amen.

sobota, 16 maja 2015

Sałatka z kaszą jaglaną, fasolką, jajkiem i awokado

Pyszna! Prosta jak drut, ale po prostu pyszna!
Bez zbędnych komentarzy prezentuję dziś przepis na:

Sałatkę z kaszą jaglaną, jajkiem,fasolką i awokado

Składniki:

60g kaszy jaglanej
pół awokado
2 jajka
2 garści fasolki szparagowej
kiełki rzodkiewki
sól
pieprz
5g oleju kokosowego
sok z cytryny


 Kaszę jaglaną płuczemy na sitku wrzątkiem, zalewamy wodą powyżej poziomu kaszy, solimy i gotujemy aż wchłonie cały płyn.
Jajka gotujemy na twardo, obieramy, kroimy w kostkę.
Fasolkę gotujemy na parze.
Awokado kroimy w kostkę i skrapiamy sokiem z cytryny. 
Wszystkie składniki mieszamy, na wierzchu układając kiełki.
Smacznego!

Wartość odżywcza: 509kcal
Białko: 20,7g
Węglowodany: 44,8g
Tłuszcz: 27,5g

czwartek, 14 maja 2015

Ryż zasmażany z jajkiem, kurczakiem i szparagami - dietetyczny!

Sezon na szparagi!
Te niepozorne, niskokaloryczne (18kcal/100g) warzywa są prawdziwą bombą dobroczynnych dla naszego organizmu składników. Antyutleniacze takie jak: witamina C i E, oraz beta karoten, chronią nas przed wolnymi rodnikami i dbają o kondycje skóry, włosów i paznokci. Kwas foliowy jest niezbędny dla kobiet w ciąży, a wapń i fosfor dla naszych kości i zębów (uwaga ci, którzy unikają nabiału jak ja!). Dzięki dużej zawartości potasu, a niskiej sodu (oczywiście, jeśli ich nie przesolimy ;)) mają właściwości moczopędne, a błonnika chyba nikomu nie potrzeba przedstawiać. Szkoda tylko, że sezon na szparagi trwa tak krótko. :(

Dziś przedstawię Wam prosty i pyszny przepis, który jest bogactwem białka i doskonale sprawdzi się przed lub po treningu.

Ryz zasmażany z jajkiem z kurczakiem i szparagami

Składniki:

pęczek białych szparagów
cebula
5g oleju kokosowego
100g ryżu Basmati
2 jajka
300g piersi kurczaka
sól, pieprz
sok z cytryny
sos sojowy
szczypiorek lub natka pietruszki



Gotujemy ryż według przepisu na opakowaniu, odstawiamy.
Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy posiekaną cebulę. Szparagi obieramy, odcinamy główki, które odkładamy. Łodygi kroimy na kawałki i dodajemy do cebuli. Po chwili dorzucamy również pokrojonego w kostkę kurczaka. Solimy, pieprzymy i smażymy aż szparagi lekko zmiękną, a kurczak się podsmaży. Wtedy dodajemy łebki szparagów, przykrywamy i dusimy kilka minut (można podlać lekko wodą). Gdy wszystkie składniki są już miękkie, dodajemy na patelnię ryż, dokładnie mieszamy i wlewamy roztrzepane jajka. Mieszając smażymy około pół minuty. Gotowe danie polewamy sokiem z cytryny, sosem sojowym i posypujemy szczypiorkiem lub natką.
Smacznego!

Wartość odżywcza: 928kcal
Białko: 92,3g!!!
Tłuszcz: 21g
Węglowodany: 92,6g

środa, 6 maja 2015

Omlet z soczewicą i pieczarkami

Samopoczucie dalej nie najlepsze, niedługo chyba zapomnę, jak się nazywam. Zdarzyło Wam się szukać przystanku powrotnego na jednokierunkowej ulicy? Albo nabrać powietrza by coś powiedzieć i w tej samej chwili zapomnieć co miało się na myśli? Mnie się ostatnio zdarza. Wczoraj przez przypadek natknęłam się na artykuł dotyczący aktywności fizycznej w chorobach tarczycy i juz wiem, że przegięłam z tym zwiększeniem ilości treningów. Shaun T wylewa ze mnie ostatnie poty, bo przecież nie mogę robić wersji którą prezentuje Tanya. Do tego wymyśliłam sobie to bieganie i mamy wysoki poziom kortyzolu co dzień. Na razie zwiększyłam porcję leków i wegetuję czekając na cud. A jedzenie ograniczam do rzeczy prostych i smacznych.

Tak więc dziś zapraszam na

OMLET Z SOCZEWICĄ I PIECZARKAMI 

Składniki:

2 jajka
2 łyżki mąki gryczanej
sól
pieprz
50g czerwonej soczewicy
kilka pieczarek
cebula
łyżeczka czerwonej pasty curry lub szczypta chili
zatar



Soczewicę ugotowałam wg przepisu na opakowaniu. 
Białka oddzieliłam od żółtek. Żółtka wymieszałam z mąką, solą, pieprzem i odrobiną wody, białka ubiłam  na sztywną pianę i wmieszałam delikatnie do masy z żółtkami. Na spryskanej PAMem patelni usmażyłam z obu stron omlet.
Na drugiej patelni poddusiłam cebulę z pieczarkami, dodałam ugotowana soczewicę i pastę curry, oraz zatar.. Doprawiłam solą.

Omlet nadziałam farszem.

Wartość odżywcza: 431kcal
Białko: 31g
Węglowodany: 49g
Tłuszcz: 12,3g

poniedziałek, 4 maja 2015

Gdy tarczyca nie daje żyć...

Tarczyca. Niewielki gruczoł znajdujący się w przedniej części szyi. Wielu z nas pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele od niej zależy. Przemiana materii, wygląd skóry, włosów, paznokci, waga, płodność, chęć do życia...
Niby z każdą chorobą da się żyć. Wystarczy uregulować leki i wszystko będzie dobrze. No, to w tym przypadku niekoniecznie.
Leczę tarczycę od około 3 lat. Przyjmuję syntetyczną tyroksynę, staram się dbać o dietę i aktywność fizyczną. Jednak ta podstępna wariatka nie daje o sobie zapomnieć. Co jakiś czas dawka leku okazuje się niewystarczająca, a ja już dobrze znam te objawy. Ciągła senność, zapominanie co chciało się powiedzieć czy zrobić, nocne poty przeplatane z dziennym marznięciem, szybkie męczenie się, nie chce się dosłownie nic. No, może poza spaniem i jedzeniem. Gdy zaczynam się męczyć sama ze sobą, to znak, że pora zbadać TSH i pomyśleć o zwiększeniu dawki leku.
Zastanawiam się, co tym razem spowodowało zwiększenie zapotrzebowania. Czy zmiana treningu, czy za mała ilość węglowodanów do tej aktywności (jeśli masz chorą tarczycę BROŃ BOŻE nie zmniejszaj do minimum podaży węglowodanów!!!), czy może po prostu się uodporniłam? Najgorsze jest to, że poziom hormonu mam niby w normie, jednak już maleńkie wahnięcie w kierunku górnej granicy normy daje takie niezbyt fajne efekty...Jak żyć?